Sytuacja dilerów po legalizacji marihuany stała się bardzo ciekawa. Osoby, które są za tym, by legalizować często podkreślają, że właśnie dzięki legalizacji będzie można zmniejszyć liczbę dilerów i nie będą oni mieli takich zysków, a te znajdą się w kasie państwa.
Jak będzie naprawdę? Nie tak dawno czytaliśmy artykuł, w którym powiedziano, że mamy pewien procent nastolatków, którzy mimo tego, że mamy legalizację marihuany nadal wiele osób decyduje się na kupowanie jej na czarnym rynku. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim produkt jest legalny, ale dostępny powyżej 21 roku życia, dlatego młodzi kupują nadal od dilerów. Nawet 17% nastolatków decyduje się na takie zakupu. Jest to więc sytuacja, która nadal nie zmienia w znaczący sposób rynku dilerów.
Sprzedaż wymaga również posiadania licencji i jeśli ktoś takowej nie ma to tak naprawdę staje się szybko dilerem. Okazuje się, że coraz częściej osoby nielegalnie sprzedające marihuanę posiadają kartę medycznej marihuany. To rozwiązanie, które nie jest do końca dobre dla tych sprzedających, ponieważ ten zysk, który mogą uzyskać handlarze najczęściej nie jest zadowalający. A jednocześnie sprzedawcy tacy narażają się na odpowiedzialność karną. Ciekawym faktem będzie również to, że legalizacja nie wpływa bezpośrednio na jej zużycie pośród młodych ludzi.
Nie ma tak, że zaczynają oni czuć potrzebę stosowania zakazanego owocu, ponieważ jest on już dostępny powszechnie. Po wprowadzeniu legalnej marihuany liczba młodych osób, które z niej korzystają albo niewiele spada albo zostaje na takim samym poziomie. Dilerzy w biznesie nadal są, ale nie mają już takich możliwości na tym rynku. Dlatego nie ma się co dziwić, że cały czas również spada liczba tych dilerów. Najczęściej mają oni swoje rośliny, które następnie starają się sprzedawać młodzieży. Natomiast szczepy, które można znaleźć w ambulatoriach mogą mieć około 33% THC a to co dostajemy od dilerów do 15% a wiec tutaj jest również znacząca różnica na niekorzyść tych sprzedawców.